Z WIZYTĄ W KAOHSIUNG. CZĘŚĆ III.

Na zakupy :)
Kiedy człowiek dostaje na raz zbyt wiele czuje się zagubiony, przytłoczony i chyba trochę ogłupiony. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie odwiedzając największe centrum handlowe w jakim kiedykolwiek byłam. Sklepy, wszędzie sklepy. Chce się zobaczyć wszystko, przy czym zdaje sobie także sprawę z tego, że tak naprawdę potrzeba kilku dniu, żeby to zrobić. Zaczyna się więc wybieranie, które sklepy warte są poświęcenia uwagi. Nagle człowiek uświadamia sobie, że centrum handlowe, które w swoim kraju odwiedza tylko z przymusu staje się nader interesujące i nawet paczka ryżu domaga się swoich piętnastu minut. No bo przecież u nas nie ma takich ślicznych bluzeczek, sukieneczek, bucików, przesłodzonych zeszycików, długopisów, maskotek, szczoteczek do zębów, cupcake'ów, których nawet szkoda ugryźć, bo są takie urocze...Jednym słowem - totalny zawrót głowy...a najlepsze znajduje się na samej górze! Olbrzymia księgarnia. Klaudia może spędzić w takim miejscu całe życie na wąchaniu kartek, oglądaniu książek, czytaniu, zachwycaniu się i bieganiu między półkami, a i tak będzie to zbyt krótko i na koniec trzeba ją będzie targać za nogi i ręce, żeby w końcu wyszła ze sklepu. 

Kiedy byłam na Tajwanie wszędzie wożono mnie samochodem i skuterem. Miałam naprawdę mało okazji, żeby skorzystać z komunikacji miejskiej i trochę tego żałuję, ale przecież spróbowałam wszystkiego przynajmniej raz. W Kaohsiung udało mi się skorzystać z autobusu i metra, co niezwykle mnie ucieszyło. Autobusem jechaliśmy do centrum handlowego, w którym spędziliśmy kilka godzin. Następnie ruszyliśmy na nocną wyprawę rowerem przez miasto. Odwiedziliśmy też miejsce z planu filmu Black & White. Bardzo polecam dramę, jeśli ktoś lubi sensację z domieszką komedii. 


Podczas naszych rowerowych szaleństw spotkałam też bardzo sympatycznego obcokrajowca, który jest nauczycielem angielskiego na Tajwanie. Po krótkiej rozmowie Shane zabrał nas na lody - specjalność miasta, Rzekę Miłości, a na koniec pokazał wyjątkowo piękną stację metra. I oczywiście nocny targ.

                             Windą do księgarni ;)                                                           Rowerem przez miasto.
Słodki kociak i podłoga 3D w przejściu do stacji metra. 
                   Kolejny sklep z artykułami papierniczymi i                           Seniorzy bawią się na ulicznym karaoke :)
                              przyborami do pisania 
 
Świątynia Bogini Morza - Matsu
                                               Księgarnia ♥                                                           Riksze nieopodal przystani
Rzeka Miłości =)
            Najpiękniejsza część stacji metra w Kaohsiung                       Kruszony lód z owocami i polewą. Palce lizać!
Zarówno lody jak i miejsce, w którym je zamówiliśmy było specyficzne. Po pierwsze, nie obowiązywał żaden limit. Jeśli ktoś przyszedłby z balią do kąpieli, to pewnie zamówienie zostałoby zrealizowane. Przy stoliku obok siedziała młodzież, której wielkość miski naprawdę zwaliła mnie z nóg. Ich zamówienie z trudem mieściło się na blacie. Po drugie, każdy klient mógł zostawić swój podpis na ścianie, suficie, schodach...w każdym miejscu, w którym jeszcze inicjały zdołały się zmieścić. Oto i efekt twórczości fanów kruszonych lodów:
Ściana i sufit :D
Rzeka Miłości i rowery miejskie.
Trzy dni mięły w mgnieniu oka. Kaohsiung niewątpliwie zasługuje na odwiedzenie. To przepiękne miasto oferujące turyście wiele wspaniałych atrakcji, widoków i nowych smaków. Żeby móc korzystać z rowerów miejskich należy posiadać kartę miejską, która służy także do kupowania biletów i w razie konieczności można ją doładować w sieci sklepów 7-ELEVEN. Pierwsza godzina jazdy jest zupełnie bezpłatna, w każdej kolejnej należy zapłacić niewielką sumę i można dalej śmigać po mieście.

You Might Also Like

0 komentarze