Dawno, dawno temu moje serce zostało zupełnie owładnięte miłością do wiktoriańskich porcelanowych lalek. Jeszcze później odkryłam japońskie Dollfie, których piękno i precyzja wykonania zachwyca niejedno oko a cena dosłownie "zwala z nóg". Zeszłe lato spędziłam zachwycając się PILI - tajwańskimi kukiełkami.
Moja miłość do nich zapłonęła na nowo za sprawą uniwersyteckiego wykładu o budaixi - chińskich tradycyjnych marionetkach. Żeby zrozumieć czym są PILI należy przenieść się w czasie do XVII wiecznej chińskiej prowincji Fujian. To właśnie tam zaczęto używać kukiełek do przekazywania opowieści i legend. Tradycyjne pacynki są małe, ich głowy oraz stopy wykonane są z drewna natomiast korpus pozostaje pusty. Przedstawienia odbywają się na tradycyjnej scenie, jeden aktor może jednocześnie grać dwoma kukiełkami ( z wiadomych względów). Tłem dla tych historii jest podkład muzyczny. Najważniejsze w opowiadanej historii jest sama treść i przesłanie, wygląd kukiełek jest natomiast mniej ważny. PILI są nowoczesną, znacznie upiększoną wersją tradycyjnych pacynek. Ich wymiary wynoszą zazwyczaj od 75 cm do 95 cm. Są więc znacznie większe i dużo cięższe. Tekst sztuki jest nagrywany a głosem wszystkich bohaterów jest jeden aktor! Podkłada on głos zarówno męskim, jak i żeńskim bohaterom.
TRADYCYJNE BUDAIXI
WSPÓŁCZESNE BUDAIXI
I jak tu się nie zachwycać? Żeby odczuć magię PILI w całej okazałości trzeba koniecznie obejrzeć choćby fragment animacji. Niestety są one tworzone tylko po tajwańsku więc dla mnie nie do zrozumienia, ale jeśli się nie mylę można znaleźć i takie z chińskimi napisami. W każdym razie brak napisów nie zniechęca do zapoznania się z serią.