PIERWSZE KROKI NA TAJWAŃSKIEJ ZIEMI.

Spojrzałam na zegarek. Była godzina 21:25 kiedy samolot powoli zaczynał podchodzić do lądowania. Nie chcąc tracić ani minuty z czasu, który pozostał mi w samolocie, po raz kolejny wyjrzałam z ciekawością przez małe, pokładowe okienko. Na zewnątrz zmrok zdążył już osnuć świat, ale z łatwością mogłam dostrzec widniejącą w ciemnościach wyspę. Nigdy wcześniej mnie tutaj nie było. Nie miałam pojęcia jak naprawdę wygląda kraj, który znałam tylko z kilku zdjęć. Żadne obrazki nie pojawiały się w mojej głowie, ale oto teraz, tuż przed moimi oczyma pojawia się tajemnicza wyspa ukryta w ciemnościach. W głowie miałam tylko jedną myśl - to ojczyzna mężczyzny, którego pokochałam, a on czeka na mnie gdzieś w dole, w hali przylotów, żeby mnie przywitać i zaraz, dosłownie niebawem spotkamy się ponownie po 4 miesiącach rozłąki. W dalszym ciągu nie do końca pojmowałam ten fakt. Otrząsnęłam się z myśli. Teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się wyspie. Sposób w jaki objawiła się przede mną po raz pierwszy był dosyć zaskakujący. To było zdumiewające. Wysoko spośród chmur Tajwan wyglądał jak...część dysku twardego komputera. Płaska powierzchnia wyspy oświetlona była ogromną ilością świateł, które sprawiały, że pogrążona w mroku nabierała zielonego odcienia. Wzdłuż i wszerz przecinały ją ulice również doskonale oświetlone. Być może było to tylko moje wrażenie, ale kiedy wtedy, tam w górze zobaczyłam Tajwan po raz pierwszy miałam wrażenie, że znajduję się wewnątrz komputera. Tak właśnie zapamiętam Tajwan. Spowity zielonymi światłami i otoczony oceanem. Niezwykle prosty, ale piękny widok. Zaraz po wylądowaniu nogi poniosły mnie bezpośrednio do toalety. Bo przecież on gdzieś tam na mnie czeka, to jak ja się w takim stanie pokażę? Rozczochrana, "połamana" od siedzenia w jednym miejscu. Najwyżej poczeka dłużej. Trzeba przecież poczesać włos, odświeżyć makijaż po długich godzinach lo..... Kim jest ta osoba spoglądająca na mnie z drugiej strony lustra??? Tak, naprawdę z trudem rozpoznałam swoje własne odbicie. Tusz do rzęs odbity na powiekach a kreska skruszona pod okiem. Podręczny zestaw małej "wizażystki" i jakoś udało się osiągnąć znośny efekt. Chińskie znaki....znaki wszędzie. Znaki na suszarce, znaki na dozowniku z mydłem...jak do cholery obsługuje się tę suszarkę do rąk?? Z pomocą pośpieszyła mi pani sprzątająca. Z uśmiechem od ucha do ucha pokazała mi jak działa to diabelskie urządzenie. Nic prostszego. Chodziło o to, że zamiast papierowego ręcznika w środku był ręcznik z materiału, który pod wpływem impulsu "wyjeżdża" a następnie po użyciu "wjeżdża" do środka obudowy i tam jest automatycznie suszony. Wychodząc z łazienki byłam zadowolona, że wreszcie udało mi się dotrzeć na miejsce bez żadnych problemów. Wysłałam wiadomość do lubego z informacją, że jestem i pognałam na poszukiwanie bagażu. Przedostanie się do hali przylotów zajęło sporo czasu. Stanie w długiej kolejce, sprawdzanie dokumentów, robienie zdjęcia twarzy (jestem pewna, że musiało być okropne), informowanie o miejscu pobytu. Wszystko to trwało dobrze ponad godzinę. Po zakończeniu wszystkich formalności związanych z pobytem zarzuciłam plecak, chwyciłam walizkę i na trzęsących się nogach ruszyłam przed siebie do hali przylotów. 

Ku mojemu zaskoczeniu było tam więcej oczekujących ludzi niż zakładałam. Tłumy ( w zdecydowanej większości młode dziewczyny) stały kurczowo trzymając się barierek i uporczywie wpatrując się w drzwi, przez, które właśnie przeszłam. Obawiałam się, że Hsueh-Yu za nic nie odnajdzie mnie w tym szalonym tłumie. Dziewczyny wydawały się być coraz bardziej podekscytowane i przez chwilę obawiałam się, że szklana barierka za, którą stały nie wytrzyma pod ciężarem napierających na nią nastolatek. Szybko odrzuciłam myśl o tym, że te rozhisteryzowane dziewczęta reagowały w ten sposób na mnie. Zajęłam się więc wypatrywaniem swojego lubego zupełnie tracąc zainteresowanie oszalałym tłumem. Znalazłam go błyskawicznie, a raczej to on znalazł mnie. Dobrze było ponownie się spotkać. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie trzymał mnie w objęciach tak długo. W końcu musiałam zareagować, gdyż groziło mi poważne uszkodzenie kręgosłupa z powodu silnego uścisku. Zawsze kiedy spotykamy się po długiej rozłące układam sobie w głowie to, co chciałabym mu powiedzieć. Zazwyczaj jednak jest tak, że jak tylko zobaczę jego uśmiechniętą gębę, całe moje poetyckie zawzięcie gdzieś ulatuje i spontaniczny słowotok bierze górę. I chyba to jest na swój własny sposób urocze. Żeby jednak tak uroczo nie było, dowiedziałam się, że żadna z wiadomości, które do niego wysłałam w trakcie podróży nie doszła! Po tym jak opuściłam lotnisko w Pyrzowicach nie otrzymał ode mnie żadnej informacji. Biedaczysko, był bardzo zestresowany, szczególnie dlatego, że doskonale zna moje umiejętności nawigacyjne. Klaudia bowiem często gubi się z największą przyjemnością. Kiedy już opuszczaliśmy lotnisko tłum dziewcząt, które wcześniej przykuły moją uwagę ruszył z prędkością światła piszcząc przy tym przeraźliwie jak gdyby dokonywał się jakiś krwawy mord. Spojrzałam pytająco na swojego chłopaka.


- Wiesz, to dlatego, że razem z tobą przyleciał SuJu. - odpowiedział zupełnie spokojnie.
- SuJu????? - Spytałam jak gdybym chciała upewnić się, że dobrze zrozumiałam, to, co przed chwilą usłyszałam. - No tak, nie widziałaś ich? Przechodzili obok ciebie. I w tym momencie winna jestem wytłumaczyć wszystkim niewtajemniczonym o co właściwie chodzi. SuJu, inaczej Super Junior to jeden z najpopularniejszych boys bandów w Korei Południowej. Od tego zespołu zaczynałam poznawać k-pop. Nawet jeśli mojemu sercu bliższe są znacznie mocniejsze muzyczne klimaty, to jednak do tego zespołu mam sentyment. Stawałam na palce, wyciągałam szyję starając się przy tym uniknąć śmiertelnego staranowania przez rozszalałe fanki. Niestety niczego nie udało mi się zobaczyć. Tłum szybko przemieścił się w stronę wyjścia z lotniska podążając za zespołem. No cóż, zawsze jednak mam tę satysfakcję i świadomość tego, że gdzieś tam, metr ode mnie uciekał przed rozhisteryzowanymi fankami żądnymi dotknąć choćby najmniejszego skrawka swoich idoli, Super Junior :)


Wszystkim dziewczętom, którym się to nie udało można rzec tylko...Sorry Sorry ;)

You Might Also Like

0 komentarze