TAJWAN PO RAZ DRUGI! PODSUMOWANIE 12 DNI.


Dziś mija dokładnie dwanaście dni odkąd po raz kolejny przyleciałam na Tajwan. Chyba nie potrafię opisać wszystkich uczuć jakie towarzyszyły mi nieustannie podczas podróży. Niezwykła mieszanka szczęścia, radości, ekscytacji, ale także obaw o to, czy odnajdę się w nowej rzeczywistości. Tym razem jednak temu wszystkiemu przyświecał cel podróży - nauka języka chińskiego. Nie oszukujmy się. Pary w mieszanych związkach nie mają łatwo, szczególnie wtedy, gdy są to ludzie z kultur, które znacząco się od siebie różnią. Mój przyjazd na Tajwan był kolejnym krokiem, który zdecydowaliśmy się podjąć już jakiś czas temu na drodze do wspólnego życia. Tym razem to nie są wakacje. Ja jeżdżę na zajęcia języka chińskiego pięć razy w tygodniu na trzy godziny, mój chłopak ma staż w szpitalu od 7:30 do 18:00, co drugi dzień zostaje na dyżur a wtedy nie ma go 35 godzin...Każdy z nas ma mnóstwo roboty ;). Ze względu na jego pracę w szpitalu nie mieszkamy w jego rodzinnym mieście dlatego przyjeżdżając tutaj musiałam poznawać zupełnie nowe miejsce. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło! Uwielbiam miasto, w którym obecnie mieszkamy (Taizhong/ Taichung)! Okolica jest niezwykle przyjemna, bliskość wielu sieciówek takich jak 7-eleven czy Family mart, supermarketów, stacji kolejowej, księgarni, dużych marketów - POYA, TESCO, COSTCO, Pizza Hut, KFC i McDonald's. Niedaleko jest też park, w którym biegamy kiedy tylko mamy taką możliwość. W ciągu tych dwunastu dni bardzo szybko zorientowałam się w okolicy. Głównie dzięki H., który cierpliwie mnie oprowadzał, rysował mapy i jeździł autobusami na uniwersytet i z powrotem, żeby upewnić się, że zapamiętałam drogę. Obecnie więc, samodzielna podróż autobusem do oddalonego centrum handlowego nie stanowi dla mnie problemu. 
Mapa, którą stworzył dla mnie H. ^^
Sama też robię zakupy i powoli zaczynam uczyć się jak zamówić jedzenie na stoiskach (tu niestety wymagana jest  interakcja ze sprzedawcą, gdyż niektóre miejsca, w których można zjeść,wymagają powiedzenia sprzedawcy czego życzymy sobie na talerzu). Moja grupa językowa składa się z 8 osób z różnych krajów - Korea, Czechy, Hiszpania, Szwajcaria, Wietnam, Tajlandia no i ja, Polska. Wszyscy są naprawdę symaptyczni i dobrze się dogadujemy. Śmiem nawet twierdzić, że znacznie lepiej dogaduję się z obcokrajowcami niż z Polakami. Zajęcia są przyjemne, nauczycielka przesympatyczna. Ciągle ktoś zagaduje mnie na ulicy czy w supermarkecie. W ciągu jednego dnia poznałam 5 osób, z którymi wymieniłam się kontami na LINE. Ludzie tutaj są niesamowici! Przyjaźni i chętni do pomocy, nawet jeśli nie znają angielskiego próbują pomóc na wszelkie sposoby (nawet nasza nauczycielka pisze do nas długo po zajęciach na LINE i tłumaczy gramatykę xD). Pogoda przez pierwszy tydzień była piękna, dni były słoneczne i bardzo gorące. Ostatnie trzy dni są dość pochmurne i deszczowe. Temperatura spadła do 18 stopni. W niczym to jednak nie przeszkadza, bo nadal jest znośnie. Podoba mi się takie życie, szkoła, lunch, nauka, porządki w mieszkaniu, wspólne posiłki i zasypianie. Ciekawa jestem czy moje Kochanie podziela tę opinię...szczególnie, że służy mi w nocy za poduchę, walczy o tlen i trochę własnego miejsce na łóżku, codziennie szuka swoich gaci bo wszystko przestawiam wedle swojego uznania. Ostatnio stwierdził nawet, że to już nie jest jego mieszkanie, nie nasze, ale moje ;D 
Jest pięknie 



Peace and love. 

You Might Also Like

0 komentarze